1939–1945: ofiara sportowców-żołnierzy

Zasłużeni dla sportu II Rzeczypospolitej żołnierze Wojska Polskiego w 1939 r. podjęli bohaterską walkę przeciwko dwóm okupantom: niemieckiemu i sowieckiemu. Część z nich nie przeżyła wojny. Polegli lub zamordowani, więzieni w obozach i katowani, zachowali się tak, jak przystało na sportowców i żołnierzy: z honorem walczyli do końca. Przedstawiamy wybrane z niezliczonych wojennych historii polskich mistrzów.

Uciążliwy współlokator

Kpt. Władysław Karaś jako żołnierz WP był doświadczony i szanowany. W roku 1922 został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari V klasy i Krzyżem Walecznych, a w 1931 – Krzyżem Niepodległości z Mieczami1. Koledzy po fachu cenili oficera wywiadu za znajomość języków obcych oraz topografii sąsiednich państw, w których prowadził działania2.

Z kolei w roli strzelca sportowego Karaś długo pozostawał nieznany. Strzelaniem zajmował się sporadycznie – w swoim pułku i podczas ćwiczeń w Związku Strzeleckim. Tymczasem w październiku 1935 r. zwyciężył w konkurencji karabinka małokalibrowego w meczu między Państwowym Urzędem Wychowania Fizycznego a Związkiem Strzeleckim. To otworzyło 42-letniemu już oficerowi drzwi do niespodziewanej sportowej kariery. Zakwalifikowano go do kadry olimpijskiej przygotowującej się do igrzysk w Berlinie, zaplanowanych na 1936 r.

Olimpijskie zawody w strzelaniu z karabinka sportowego – i sensacja: Karaś zdobył brązowy medal, a niewiele zabrakło mu do srebra. Pierwszy krążek igrzysk dla polskiego strzelectwa wywalczył mimo bardzo małego doświadczenia i nie najlepszej dyspozycji psychofizycznej. Poszedłem na strzelanie niewypoczęty. […] Spałem tylko 4 i pół godziny, gdyż sąsiad mój do późnej nocy czytał gazetę i mimo prośby mej nie chciał zgasić światła – zdradził sportowiec3. Tajemnica jego sukcesu tkwiła w dużej mierze w stoickim spokoju i opanowaniu, jakim wykazywał się zarówno podczas służby wojskowej, jak i na strzelnicy.

Informacja o olimpijskim sukcesie Władysława Karasia na pierwszej stronie jednego z warszawskich dzienników („Dzień Dobry!”, nr 220/1936). Źródło: Biblioteka Narodowa

Gdy sport przestał się liczyć

Nie wiadomo, czy o poranku 1 września 1939 r. Władysław Karaś słuchał Polskiego Radia. Spiker Józef Małgorzewski oznajmił wówczas jednoznacznie: „A więc wojna”. Brązowy medalista olimpijski zakwalifikował się na kolejne igrzyska, zaplanowane na 1940 r. w Helsinkach, ale wobec niemieckiej agresji musiał zapomnieć o sporcie. Był przecież żołnierzem. Jako oficer wywiadu zostaje skierowany na Węgry. Nawiązuje kontakt z kolegami ze Związku Strzeleckiego, którzy w kraju zakładają konspiracyjną Organizację Orła Białego. Na początku 1940 r. Władysław wraca do Polski i wstępuje do Związku Walki Zbrojnej. Staje na czele dywersji w sztabie Obszaru Południowego ZWZ, następnie sprawuje funkcję szefa Związku Odwetu Okręgu ZWZ-Kraków. W 1941 r. Niemcy przez dwa miesiące przetrzymują go w areszcie na Montelupich, ale w końcu zwalniają. Kolejne miesiące pokazują, że to tylko odroczenie wyroku. Karaś zostaje oddelegowany do warszawskiego ZWZ (wkrótce organizacja zyskuje nową nazwę – Armia Krajowa). 23 kwietnia Niemcy aresztują Władysława i zamykają go na Pawiaku. Miesiąc później kpt. Karaś zostaje zamordowany w masowej egzekucji koło Magdalenki.

Wraz z wybuchem wojny setki tysięcy zawodowych żołnierzy oraz ochotników stanęły w obronie Ojczyzny.

17 września 1939 r. prezydent Ignacy Mościcki w Kosowie Huculskim przygotował orędzie do narodu:

Obywatele!

Gdy armia nasza z bezprzykładnym męstwem zmaga się z przemocą wroga od pierwszego dnia wojny aż po dzień dzisiejszy, wytrzymując napór ogromnej przewagi całości bez mała niemieckich sił zbrojnych, nasz sąsiad wschodni najechał nasze ziemie, gwałcąc obowiązujące umowy i odwieczne zasady moralności. Stanęliśmy tedy nie po raz pierwszy w naszych dziejach w obliczu nawałnicy, zalewającej nasz kraj z zachodu i wschodu4.

Zatem i Sowieci napadli na Polskę. Zasłużeni dla sportu II Rzeczypospolitej żołnierze WP podjęli bohaterską walkę przeciwko dwóm brutalnym okupantom o coś znacznie cenniejszego niż sukcesy w zawodach. Część z nich nie przeżyła wojny. Polegli lub zamordowani, więzieni w obozach i katowani, zachowywali się tak, jak przystało na sportowców i żołnierzy: z honorem walczyli do ostatniego tchu.

W wojnie obronnej we wrześniu 1939 r. zasłużył się choćby mjr Leszek Lubicz-Nycz. Brązowy medalista olimpijski z Los Angeles w turnieju drużynowym szabli dowodził 2. Dywizjonem 14. Pułku Artylerii w ramach 14. Dywizji Piechoty Armii „Poznań”. Walczył w bitwie nad Bzurą, a następnie wraz ze swoimi żołnierzami próbował przebić się do Warszawy. Tak wspominał go po latach jeden z nich, pchor. Jan Urbaniak: Wielkie wrażenie zrobił na mnie major Nycz – ludzki, męski, mężny. Do końca działań był z naszymi bohaterami, ja go już jednak więcej nie widziałem5.

Delegacja Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego na audiencji u prezydenta RP Ignacego Mościckiego (1932 r.). Trzeci od lewej stoi kpt. Leszek Lubicz-Nycz. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

22 września 1939 r. mjr Lubicz-Nycz podjął ryzyko przedostania się konno z Łomianek do Burakowa, tuż przy przedmieściach stolicy. Dostał się pod ogień niemieckich karabinów maszynowych. Według relacji kpt. Adama Soi, lekarza, zginął na miejscu6. Pośmiertnie otrzymał awans do stopnia podpułkownika artylerii Wojska Polskiego7, a także Order Virtuti Militari. Tym odznaczeniem uhonorowano też jego kolegę z brązowego zespołu szablistów, Władysława Dobrowolskiego, oraz sześciu reprezentantów Polski w jeździectwie: Kazimierza Suskiego, Stanisława Czerniawskiego, Michała Gutowskiego, Janusza Komorowskiego, Seweryna Kuleszę i Henryka Leliwę-Roycewicza8.

Nieugięty „Hubal”

Wybitni przedstawiciele polskiej hippiki, a zarazem żołnierze WP, odgrywali istotną rolę w zbrojnej walce z okupantami oraz w podziemiu. Jednym z nich był mjr Henryk Dobrzański.

28 kwietnia 1925 r. w Nicei polscy jeźdźcy dokonali historycznego wyczynu: po raz pierwszy triumfowali w konkursie o Puchar Narodów. „Pogrom nicejski”, jak prasa nazwała tamten sukces, był dziełem żołnierzy WP: płk. Karola Rómmela, rtm. Adama Królikiewicza, por. Kazimierza Szoslanda i najmłodszego z członków ekipy – 28-letniego w tym czasie Henryka Dobrzańskiego.

Polska ekipa na międzynarodowe zawody hippiczne w Londynie, 1925 r. (rtm. Henryk Dobrzański 2. z prawej). Na zdjęciu także m.in. por. Kazimierz Szosland (1. z prawej), ppłk Karol Rómmel
(3. z prawej), rtm. Adam Królikiewicz (1. z lewej). Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Niemal dokładnie 15 lat później Dobrzański wsiadał na swojego konia Demona po postoju w sosnowym lesie niedaleko Anielina. W jego stronę wymierzono wówczas serię strzałów z niemieckiej broni maszynowej. Kula przeszyła mu pierś. Tak zakończyła się służba i bohaterska walka legendarnego „Hubala”, utalentowanego jeźdźca, twórcy i dowódcy Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego – słynnej specjalnej formacji partyzanckiej.

Dobrzański zaczął organizować ją jesienią 1939 r., po dotarciu w rejon Gór Świętokrzyskich. To wtedy przyjął swój słynny pseudonim. Do grupy dołączały kolejne osoby. Z czasem jednostka liczyła ponad 300 żołnierzy. W połowie marca 1940 r. rozkazem ówczesnego komendanta Okręgu Łódzkiego Związku Walki Zbrojnej oddział „Hubala” miał zostać zdemobilizowany lub znacznie ograniczony. Major pozostawił decyzję swoim podwładnym. Znaczna część odeszła, by zaangażować się m.in. w działalność konspiracyjną w ZWZ. Z Hubalem pozostało ok. 80 osób.

Oddział odniósł kilka zwycięstw – pierwsze pod Cisownikiem, później pod Huciskiem (30 marca 1940 r.) i pod Szałasem (1 kwietnia). Niemcy postanowili się zemścić za swoje klęski. Mordowali cywilów i palili wsie, które znalazły się na szlaku grupy „Hubala”. Zginęło w sumie kilkaset osób, spłonęły setki zagród, kilka wsi zostało zrównanych z ziemią. Dobrzański mocno przeżył owe pacyfikacje, obwiniał się za śmierć bezbronnych ludzi. Ale mimo przygnębienia działał dalej. Nękany licznymi obławami i zasadzkami, jego oddział nieustannie zmieniał miejsce postoju, unikał przy tym zatrzymywania się we wsiach oraz gajówkach z obawy przed represjami dla mieszkańców9.

Major nie wiedział zapewne, że ma przeciwko sobie specjalną grupę liczącą ok. 8 tys. osób, wyznaczonych wyłącznie do likwidacji jego oddziału i pozbawienia go życia. Niemców wspierali miejscowi konfidenci, przekazujący informacje o ruchach „Hubala”. Wczesnym rankiem 30 kwietnia 1940 r. Dobrzański wpadł w zasadzkę. Człowiek, który swój mundur polskiego żołnierza nałożony w 1914 r. ukochał ponad wszystko, nie zdjąwszy go ani razu, został w nim pochowany. Dowódca, którego działalność nie miała precedensu w historii Polski. […] Zginął człowiek, który swej przysięgi żołnierskiej nie złamał, Honoru Polskiego Żołnierza nie splamił. Zostaliśmy my, tracąc w nim przyjaciela, ojca, a przede wszystkim w całym słowa tego znaczeniu dowódcę – napisali w komunikacie o śmierci „Hubala” członkowie jego oddziału10.

Guziki i prawda

W zbliżonym czasie na wschodzie działy się potworne rzeczy, o których nikt nie informował. Co więcej, przez kolejne trzy lata nikt w Polsce nawet o nich nie wiedział – aż do wiosny 1943 r. Odkryte przez Niemców w katyńskim lesie doły śmierci, a w nich – przestrzelone czaszki i kości, fragmenty mundurów, dokumenty, ordery, listy. I charakterystyczne guziki. Tyle zostało po Polakach brutalnie zamordowanych przez sowieckich zbrodniarzy. Wśród przeszło 21 tys. ofiar serii mordów dokonanych przez NKWD na mocy rozkazu Stalina z 5 marca 1940 r. byli – obok żołnierzy, policjantów i więzienników – przedstawiciele innych profesji: leśnicy, pracownicy sądownictwa, lekarze, farmaceuci, samorządowcy, naukowcy, nauczyciele, księża.

Sowieci pozbawili życia również wielu ludzi zasłużonych dla sportu II Rzeczypospolitej. Część z nich przez wiele lat pełniła czynną służbę w WP. Zdzisław Szczęsny Gozdawa-Kawecki, jeden z bohaterów kontrowersyjnego drużynowego konkursu skoków na igrzyskach w Berlinie, dzielnie znosił trudy sowieckiej niewoli i nie skarżył się na swój los. Świadczy o tym list datowany na 20 listopada 1939 r. Rękopis został udostępniony przez Muzeum Katyńskie. Rotmistrz trafił do specjalnego obozu NKWD w niewyjaśnionych okolicznościach we wrześniu 1939 r. Jego list z 9 lutego 1940 r. był ostatnim, który dotarł do rodziny. Dokładnie dwa miesiące później nazwisko Gozdawy-Kaweckiego znalazło się na liście NKWD11. Na jej podstawie został on wywieziony do katyńskiego lasu, gdzie padł ostatni strzał.

Polska reprezentacja w wiosce olimpijskiej w Döberitz podczas igrzysk w Berlinie.
Od lewej: rtm. Kulesza, por. Gutowski, rtm. Królikiewicz, rtm. Kawecki, rtm. Roycewicz,
por. Komorowski, 1936 r. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Okupanci ze wschodu zamordowali też innego reprezentanta Polski w jeździectwie – Zdzisława Dziadulskiego. Podpułkownik WP jesienią 1939 r. próbował przedostać się na Węgry. W drodze na południe został schwytany przez Sowietów, a następnie osadzony w obozie w Starobielsku. Egzekucja Dziadulskiego odbyła się wiosną 1940 r. w gmachu NKWD w Charkowie. Tam sowieccy zbrodniarze zastrzelili także kpt. Tadeusza Kowalskiego – brązowego medalistę mistrzostw Europy w łyżwiarstwie figurowym z 1934 r., i ppłk. Franciszka Brożka – przed I wojną światową piłkarza Wisły Kraków, a w niepodległej Polsce reprezentanta kraju w strzelectwie.

Nie chciał się poddać

Losu ofiar zbrodni katyńskiej uniknął srebrny medalista olimpijski z Berlina, rtm. Henryk Leliwa-Roycewicz. Po postrzeleniu w kolano przez Sowietów (27 września 1939 r.) trafił do szpitala, gdzie udało mu się ukryć fakt, że jest oficerem. Z niedoleczoną nogą uciekł ze szpitala, przedostał się do Lwowa, założył mundur szeregowca i w ramach wymiany jeńców został przekazany Niemcom. Następnie dotarł do Krakowa, gdzie kontynuował leczenie rany. Udało się uniknąć amputacji, jednak już nigdy nie odzyskał pełni sprawności w nodze.

Rok po ucieczce z sowieckiej niewoli Roycewicz znalazł się w Warszawie i od razu nawiązał kontakt z podziemiem. Wstąpił do Związku Walki Zbrojnej (później przemianowanego na Armię Krajową) i przyjął pseudonim „Leliwa”. Działał w Śródmieściu, gromadząc broń i umieszczając ją w skrytkach w różnych częściach miasta. Jesienią 1943 r. został dowódcą Batalionu im. Jana Kilińskiego, popularnie zwanego batalionem „Kiliński”. Roycewicza wspierała jego druga żona. Jak wspominał sam rotmistrz, Felicja przewoziła po mieście rozkazy i broń w… wózku ich córki, Grażynki12.

Ośmiuset żołnierzy „Kilińskiego” szkoliło się z zakresu strzelectwa, rozbrajania ładunków, łączności i walk ulicznych. Wkrótce w stolicy miało wybuchnąć powstanie. Batalion „Kiliński” podzielił się na dwa zgrupowania. Oddziały dowodzone przez Roycewicza, noszącego mundur ułana, uczestniczyły w zdobywaniu kluczowych lokalizacji: Prudentialu, pl. Napoleona, gmachów Poczty Głównej i PAST-y. Brano jeńców, zdobywano cenną broń i amunicję oraz żywność. Na dachach Prudentiala i PAST-y wywieszone zostały polskie flagi, których widok dodawał otuchy zarówno powstańcom, jak i cywilom.

Roycewicz walczył aż do 8 września, kiedy został ciężko ranny w głowę, ramię i kolano. Niemiecka kula przebiła tętnicę. Przed wykrwawieniem uratowali dowódcę żołnierze. Udało im się wynieść go spod ostrzału. Żołnierze rtm. Roycewicza do końca powstania utrzymywali się na zdobytych pozycjach. Batalion „Kiliński” pozostał niepokonany.

Henryk Leliwa-Roycewicz (zaznaczony na zdjęciu) po zdobyciu budynku PAST-y podczas Powstania Warszawskiego. Źródło: Muzeum Powstania Warszawskiego, fot. Eugeniusz Lokajski

Przypisy:

1 A. Kasprzyk, Zaprawa do odznaki za sprawność narciarską, „Polska Zbrojna” 1932, nr 355, s. 9.

2 M. Ożóg, Władysław Karaś, „Strzelectwo Sportowe. Kwartalnik Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego” 2010, nr 2, s. 15.

3 J. Kusociński, Poznajmy naszego medalistę kpt. Karasia mistrza w strzelaniu, „Przegląd Sportowy” 1936, nr 71, s. 4.

4 „Monitor Polski” 1939, nr 213.

5 J. Urbaniak, Innej drogi nie było, [w:] Wrześniowe dni klęski, dni chwały. Wspomnienia żołnierzy Armii Poznań i Wielkopolan o wrześniu 1939, red. E. Makowski, Poznań 1989, s. 383–384, [cyt. za:] Leszek Lubicz Nycz. Karta poległego, https://www.bohaterowie1939.pl/polegly,lubicz-nycz,leszek,5831.html [dostęp: 22.05.2023]

6 B. Lubicz-Nycz, Ostatni start olimpijczyka, „Stolica” 1979, nr 39, s. 15–16, [cyt. za:] Leszek Lubicz Nycz. Karta poległego…

7 Lubicz-Nycz Leszek Władysław (1899–1939), [w:] B. Tuszyński, H. Kurzyński, Leksykon olimpijczyków polskich…, s. 975.

8 R. Wryk, Sport i wojna. Losy polskich olimpijczyków w latach drugiej wojny światowej, Poznań 2016, s. 67.

9 Major Henryk Dobrzański Hubal (1897–1940), https://majorhubal.pl/index.php?d=strona_zyciorys [dostęp: 22.05.2023].

10 Komunikat o śmierci majora „Hubala”, 4.05.1940, Archiwum Akt Nowych, Polityczne drobne ugrupowania w kraju w latach 1939–1945. Oddział Wydzielony Wojska Polskiego mjr. Hubala, sygn. 211/t.8, http://www.aan.gov.pl/art,312,henryk-dobrzanski-hubal [dostęp: 22.05.2022].

11 Zdzisław Kawecki-Gozdawa (1902–1940), https://olimpijski.pl/olimpijczycy/zdzislaw-kawecki-gozdawa-szczesny/ [dostęp: 23.05.2023].

12 R. Urban, Działalność Henryka Leliwy-Roycewicza w zakresie wojskowości, sportu i organizacji jeździectwa w Polsce, „Sport i Turystyka. Środkowoeuropejskie Czasopismo Naukowe” 2018, nr 2, t. 1, s. 39–40.